Dojeżdżamy do Kamieńca Podolskiego, przejeżdżamy głównymi ulicami miasta, robi wrażenie. Pełno ludzi, sporo turystów, wjeżdżamy na rogatki, kupujemy bilet i możemy jechać ku zamkowi. Parkujemy gdzieś przed mostem Tureckim i idziemy przyglądnąć się zamkowi z bliska. Na murach zamkowych jeszcze sporo ludzi, wnętrza oczywiście zamknięte, bo już późno. Obchodzimy i my zamczysko, wspinamy się jeszcze na okoliczne mury i podziwiamy, zapada zmierzch. Trzeba wracać do auta i pomyśleć co dalej. Szanse na nocleg w mieście, chyba mamy mały, a już żeby był tani to pewnie żadne, skoro nie mamy żadnej rezerwacji. Jedziemy szukać czegoś poza miastem, i to raczej musimy się wycofać. Został nam tylko 1 dzień wolnego, a do domu daleko. Kamieniec piękny, to żeśmy się przekonali i pewnie i tego 1 dnia było by mało. Wracamy w stronę granicy, a Kamieniec będzie celem naszej wyprawy oddzielnie w innym czasie. Zrobiło się ciemno, mamy możliwość oglądnięcia twierdzy podświetlonej, ale nie powala. Dziwnie, tak na czerwono i raczej też iluminacje nie takie do jakich człowiek przywykł zwiedzając Polskę czy Europę Zach. Ale jest podświetlony zamek, jest, jeszcze go objeżdżamy autem i jedziemy szukać noclegu. Nie było łatwo wypatrzeć czegoś fajnego po drodze, ujechaliśmy dość daleko.