jest już późne popołudnie gdy zajeżdżamy do Zbaraża, parking pusty, ale zamek czynny, zachodzimy. Pani w kasie sprzedaje nam bilety, oraz pokątnie daje jeszcze foldery o zamku. Na terenie dziedzińca zamkowego remont, zmieniają nawierzchnię placu, ściągają kostkę brukową, kładą kamień. Wchodzimy do zamku, nikt nas nie pilnuje, jesteśmy sami, chodzimy gdzie chcemy, jak chcemy, oglądamy rożne ekspozycje zamkowe. Wchodzimy do kazamatów, na mury zamkowe, nawet fajnie, personel zamku raczej na nas nie zwraca uwagi, zaglądamy w każdy kąt, targamy za każde drzwi. Sale świeżo odnowione, pachnie farbą, ale zadbane. Na koniec zwiedzania integrujemy się z ekipą budowlaną, która prowadzi remont. Panowie robią grilla, zapraszają nas na poczęstunek, polewają samogon, nam i pani kustosz, która się nagle pojawiła i chyba zamykała ekspozycje. Dowiadujemy się że jest święto budowlańca i oni nas też zapraszają do zabawy, która się dość dobrze rozkręca. Gdy dowiadują się, że my z Polski, to trochę podpytują, zazdroszczą nam i nie rozumieją, że my tak wszędzie bez wiz możemy pomykać do nich, kiedy chcemy, gdzie chcemy, czy też na terenie Unii, a oni nie mogą do nas, a najchętniej jeszcze dalej... Jeden z nich chce nam służyć za przewodnika, ale niestety nie pojedzie, bo u nas brak miejsc w aucie. Zaczyna się robić późno, trzeba pomyśleć o noclegu.