Zanim przekroczyliśmy granicę, była kontrola, następnie pojechaliśmy do naszego hotelu, hotel na uboczu, daleko do centrum miasta, ale później trzeba się będzie wybrać na zakupy. Śpimy w wielkim hotelu, na skarpie, niektóre pokoje są na piętrach minusowych, niektóre na plus. Do morza 100 m, ale w pionie, po schodach. Hotel stary, pamiętający czasy dyktatora, zresztą świadczą o tym niektóre pomieszczenia, jak strzelnice, dyżurki. Jeden minus, w pokojach brak klimatyzacji. Po kolacji idziemy do miasta, po drodze podziwiamy zatokę i całą masę hoteli. W sklepie zastajemy sporo osób z naszej wycieczki. Kolejny problem to waluta, można płacić chorwacką ale wydają Bośnieńską, a ona się raczej nie przyda. Wracamy w kilka osób, zaczepia nas pewna pani, którą się zgubiła, usłyszała język polski i idzie z nami, bo my na pewno z jej wycieczki, LITOŚCI..... My nie z jej wycieczki, bo się już raczej wszyscy znają, a ona nie wie z jakiego hotelu wyszła, nie ma numeru telefonu do pilota, luzik..Po szczegółowym przepytaniu, dochodzimy do wniosku, że chyba też ich wycieczka śpi w tym samym hotelu, zabieramy ją ze sobą. Po zakupach można iść się kąpać do morza, jest też dyskoteka w hotelu.