Rano, po opuszczeniu hotelu udajemy się na miasto. Parkujemy w okolicach rynku i ruszamy na zwiedzanie, jest pusto na ulicach, tylko miejscowi przemykają do sklepu lub cerkwi, turystów brak, lokale zamknięte, otwierają najczęściej od 10. Po zlokalizowaniu tablicy informacyjnej obieramy kurs na okoliczne uliczki z pięknymi kamieniczkami, choć zniszczone dają wyobrażenie jak dawniej było pięknie i jaki kunszt był (choćby dawne okna...). Zwiedzamy po kolei kolegiatę - cerkiew, kościół ormiański, oraz kościół farny obecnie muzeum, wejściówka kosztuje śmieszną cenę 10hr. Warto wejść bo zostało część wyposażenia kościoła. Wewnątrz jest też prezentowana wystawa naszego IPN, ale wystawa co najmniej dziwna... Chodząc po uliczkach zaglądamy na targ, z wszelkiej maści cudami i dziwami, zaglądamy też do sklepów z wyszywankami w poszukiwaniu zamówionej koszuli, którą się nam w końcu udaje kupić. Przy okazji zaszliśmy również na dworzec, ładny z zewnątrz. Po wypiciu kawy zapada decyzja, iż jedziemy dalej. Po drodze zatrzymujemy się na obiad, a później w Stryju. Podjeżdżamy pod Kościół polski, gdzie akurat jest Ukraiński ślub, mamy możliwość dzięki temu oglądnąć kościół, mamy plan by młodym złożyć życzenia, ale nie doczekujemy się końca zaślubin, idziemy doglądnąć rynek miasta, a właściwie robimy jego objazd, oglądamy jeszcze starą synagogę, ruiny i ruszamy dalej, psuje się pogoda, robi się ciemno...