Postanawiamy zatrzymać się w Żółkwi, wielki targ, jak u nas 30 lat temu, co kto ma, to sprzedaje, bezpośrednio z ziemi, wysypane w pryzmach, poukładane w stosiki Szwarc, mydło, powidło oraz oskubane kury, łeb prosiaka, warzywa, śmietana w garze nabierana chochlą.... owoce, mięso mrożone w blokach, ryby, palmy, pisanki... istne pandemonium. Kupujemy mydło dziegciowe, słodycze i mały spacer po rynku miasta, jednak koledzy popędzają, bo jeszcze daleko, a są godziny kiedy można wejść do klasztoru.