Jedziemy przez totalne wertepy, brak asfaltu, brak drogi, a właściwie to drogi są 2, jest droga właściwa, z takimi dołami i niezmierzonymi kałużami, że obok niej jest obwodnica drogi, kolejna polna droga, równoległa do tamtej, z pozostałością asfaltu z bardzo zamierzchłych czasów.. według przewodnika miały być kolejne ruiny zamku, ale zwątpiliśmy, po godzinie jazdy tą trasą, której nie powstydził by się porządny rajd off-road, wycofujemy się, zawracamy, my chcemy do cywilizacji. Po drodze jadąc przez jakieś wsie, widzimy mecz piłkarski, ligowy, kibice podjechali kilkoma autami, a może to też auta zawodników? Brami zbite z żerdzi, na łące wytyczone linie i mecz trwa, a doping niczym na Arenie Lwów, ale jak są wsie, to w końcu dojeżdżamy do asfaltu, później trochę lepszy asfalt i jest jesteśmy na głównej drodze, już widzimy Okopy Świętej Trójcy. A właściwie ich pozostałości, przechodzimy przez obie bramy, wychodzimy na wały oglądnąć zakole Zbruczu, ale kiepsko widać. Zarośnięte, zasłaniają domy. Dopiero na moście widzimy jak Zbrucz wpada do Dniestru. Robimy postój w Żwańcu na obiad...