Azymut ten sam Kamieniec Podolski, pierwszy postój zamek Krzywcze. Właściwie kolejne ruiny zamku, wychodzimy na mury zamkowe, obchodzimy włości i jedziemy szukać jaskini. Okazuje się, że nie jest łatwo, bo informacji za wiele nie ma. Przejechaliśmy wieś, zawracamy i szukamy po 2 stronie jakiejś informacji. Znaleźliśmy strzałkę, zjeżdżamy z asfaltu i totalnymi wertepami jedziemy przed siebie, wśród domów. Koleiny, rozpadliny, dziury, ale jedziemy z uporem, aż zajechaliśmy na parking ze straganami i budkami, znaczy się to tu. Opłacamy parking i idziemy za strzałkami, tu, już są, wspinamy się zalesionym stokiem do góry. Na parkingu było trochę aut, to znaczy się pewnie będzie czynne. Tak jest, nawet jakaś grupa jest w środku, a kilkanaście osób czeka pod drzwiami. Kupujemy w budce bilety, podpisujemy się w zeszycie i czekamy na swoją kolej. Po wyjściu tamtej grupy, pan nas odlicza i wpuszcza do środka. Jaskinia jest ładna i robi wrażenie, ale nie mniejsze wrażenie zrobiło na mnie ichnie BHP, jeśli chodzi o zwiedzanie.... Idziemy tak se, jeden za drugim, oświetlenie kiepskie, po drodze wąskie szczeliny, nawisy nisko nad głowami, czasami trzeba iść mocno pochylonym, co chwila słychać jak ktoś zaklnie, lub płacz dzieci, bo doszło do bliskiego spotkania ze skałą. Mało tego, czasami maruderzy z poprzedniej grupy idą pod prąd, bo wracają, a może to nasza grupa? Czasami pan Przewodnik coś powiedział na przodzie wycieczki, ale my nic nie słyszymy, idziemy i sami podziwiamy kryształki w jaskini. Ale jaskinia sama w sobie ciekawa, warto zwiedzić, ale też warto mieć swoje latarki, bo inaczej to jest ciężko nie nabić guza.