koło 3 nad ranem byliśmy już w Czechach, na rano będziemy w Pszczynie, wszyscy w autobusie śpią. Na parkingu w Pszczynie jeszcze ostatnia wymiana adresów, pamiątkowe zdjęcie, wolni od naszego pana Wojtka-pilota przesiadamy się w autobus do Rzeszowa, inny niż ten co nas przywiózł. Kierowcy dość szybko jadą też chcą chłopy do domu, Ci są gdzieś spod Jasła. Po południu wysiadamy na podmiejskim dworcu w Rzeszowie. Jest zimno, nie to co w Chorwacji, pada deszcz, a mi się rozwaliła walizka, dobrze że w tej chwili, nie wcześniej, aczkolwiek mogła zaczekać. Mateusz niesie ją w rękach do autobusu na dworzec główny, na całe szczęście nie musimy czekać na autobus.